Recenzje

"Religia wprowadzana siłą nigdy nie będzie szczera, a jej rzekomi wierni nigdy prawdziwie nie uwierzą. Zwłaszcza jeśli religia jest elementem polityki mocno nacechowanej przemocą. Widać to w spektaklu Marcina Libera, w którym jest i strasznie, i śmiesznie. Choć akcja spektaklu "966 czyli zmierzch bogów" osadzona jest w 966 roku, jest to dramat na wskroś współczesny. Tak współczesny, że to, co na początku bawi, po chwili refleksji zaczyna przerażać. Bo inaczej patrzymy na historię, wiedząc, że to tylko historia, a inaczej na rzeczywistość, na nasze tu i teraz. Na historię, która boleśnie nam przypomina, że pewne kwestie nadal są aktualne. Że musimy ponosić konsekwencje kiepskich decyzji polityków, którzy tylko pozornie pytają nas o zdanie albo i nie pytają. Najważniejsze pytanie, jakie musimy sobie zadać po tym przedstawieniu, to pytanie: jak bardzo jesteśmy skłonni wyrzec się swoich korzeni, tożsamości i światopoglądu i w imię jakich korzyści? Oraz czy warto?". Małgorzata Klimczak, Dziennik Teatralny Spektakl bierze udział w 29. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej. www.sztukawspolczesna.org
2023.04.21
"Zamiast dzikiej ludności, która schodzi z drzewa i rzuca w przybyszy dzidami, poznajemy społeczeństwo, które jest już w pełni określone w kontekście kulturowym, jak i religijnym. Twórcy spektaklu wykreowali obraz słowiańskiej mitologii, który zachwyca nas blaskiem, wielobarwnością, magią i urodą, której nie mieliśmy okazji dostrzec przez istnienie wielu przekonań. To nie początek, a koniec. Koniec świata, wierzeń, kultury i tradycji, które stworzyli i pielęgnowali przez dziesiątki, a może nawet setki lat. Wzbudza to w widzu ogromną ciekawość, gdy w chrystianizacji zaczyna dostrzegać proces, który zniszczył, a nie stworzył jego korzenie. Przedstawiona codzienność naszych przodków była trudna, pełna niepewności, z istniejącymi podziałami społecznymi. W tym obszarze nie różniła się niczym, od trosk współczesnego społeczeństwa. Od samego początku czujemy, że przodkowie, którzy stoją na gnieźnieńskiej scenie mają nam przypominać nas samych. Wychwytujemy liczne nawiązania polityczne i kulturowe oraz pojawienie się stereotypowych zachowań, czy obyczajów charakterystycznych dla Polaków. Powiedzenie, że twórcy spektaklu „mrugają" w ten sposób w stronę widza to o wiele za mało. Nawiązania te są bardziej jak świecenie po oczach latarką lub strzały z procy i zabieg ten dobrze wpisuje się w całą koncepcję sztuki". Ewelina Damska, Dziennik Teatralny
2023.04.19
"Marcin Liber precyzyjnie spaja wszystkie składowe inscenizacji, nie dając widzom oderwać wzroku od sceny, sumiennie synkretyzując sacrum i profanum, mit i realia, historię i współczesność, lirykę i groteskę, etykę i estetykę. Powstał spektakl dopełniony i wybitny, magnetyzujący widownię, immanentnie ironiczny, urokliwie elegijny, lekki w formie, ważki w treści. Mądry i uczciwy. Czy uwierzymy w tę wizję? My, potomkowie tych, o których mowa? W końcu, jak pada ze sceny, każdy idzie tam gdzie wierzy, warto zatem wejść do Fredry nawet i kilka razy, bo spektakl jest gęsty od znaczeń i tropów, nęcący, gotowy na nienasycenie uważnego widza, kuszący wielokrotną satysfakcją. Każdy przecież ma swoją historię, tego nikt nam nie zabierze..." http://www.dziennikteatralny.pl/art.../966-czyli-klatwa.html Tomasz Mlącki, Dziennik Teatralny
2023.03.22